wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział V

Jeśli są błędy, to najmocniej przepraszam.
~~~

- Frankie, nie oczekuj ode mnie współczucia. Zdradziłeś go, nie mówiąc o tym, że przy okazji mnie okłamałeś. Zadzwoń, jak będziesz wiedział, czego chcesz.
I odjechał, zostawiając mnie samego z moją niepewnością i wyrzutami sumienia. Przez to wszystko nawet nie miałem czasu zastanowić się co ja właściwie robię. Mając chłopaka poszedłem do łóżka z innym, potem oczekując, że zostanie moim wsparciem do czego kompletnie nie miałem prawa. Zerwę z Jakiem, przecież to co zrobił, a raczej to, co zamierzał zrobić nie mieści mi się w głowie. Chciał mnie uderzyć. Za nic. Przez swoją hipokryzję i dziwne obsesje. I nawet jego smutne oczy mnie nie przekonają, niech biegnie do Jess'a, mi to wisi i powiewa.
Wyjąłem telefon z kieszeni, patrząc na wyświetlacz. Milion nieodebranych połączeń i jeszcze więcej monotematycznych smsów o treści 'Przepraszam, kocham cię'. O, znów dzwoni.
- Czego chcesz? - zapytałem, prawie warcząc.
- Frank? Odebrałeś?
- Nie, kurwa, wydaje ci się.
- Frankie, skarbie, przepraszam. Wiesz, że kocham cię najbardziej na świecie i nigdy bym cię  nie skrzywdził. Po prostu się o ciebie boję, o nas.
- Moja kolej. Nie mam zamiaru tracić więcej czasu, zabrałeś mi go wystarczająco dużo. Ciągle snujesz swoje teorie spiskowe, jednocześnie sprawiając mi ból na każdym kroku. Dzisiejszy dzień po prostu utwierdził mnie w przekonaniu, że jesteś pieprzonym psychopatą. Wracaj do swojego ćpuna, jesteście siebie warci. Do widzenia - zakończyłem, rozłączając się i chowając telefon z powrotem. 
Uświadamiając sobie, że nadal stoję na chodniku, wbiegłem do domu, czując łzy powoli spływające mi po policzkach. Ignorując wołania matki, wbiegłem po schodach, potykając się o własne nogi. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i ciężko opadłem na łóżko, przykrywając głowę poduszką. Jeszcze sobie kurwa złamałem paznokcia, no ja pierdolę. 
GERARD'S POV
- Mamo! Wychodzę! - nie czekając na odpowiedź, przekroczyłem prób, trzaskają c drzwiami. 
Moim celem była osiedlowa knajpa. Krótko mówiąc musiałem się upić i chociaż na chwilę przestać myśleć o Franku. Po pierwsze, wbrew pozorom nie byłem gejem, po drugie powinienem go nienawidzić. Oszukiwał, bawił się mną, zrobił sobie ze mnie pocieszenie, to chyba wystarczające powody. 
Powoli wszedłem, rozglądając się po nieco obskurnym i zaniedbanym wnętrzu baru. Mimo, że był umiejscowiony zaledwie kilka kroków od mojego domu, tak naprawdę nigdy tu nie byłem. Jak piłem, to z kolegami, a oni raczej gustowali w innego rodzaju placówkach. Swobodnie podszedłem do stolika, usiadłem na jednym z krzeseł i czekałem na kogoś, kto mnie obsłuży. 
- Dzień dobry - usłyszałem nad sobą głęboki, niski głos.
- Znamy się? - zapytałem, unosząc głowę znad telefonu. 
Przede mną stał wysoki, przystojny blondyn, na oko starszy o 2-3 lata i wpatrywał się we mnie dużymi, błękitnymi oczami.
- Nie, raczej nie. Mogę się dosiąść? - odpowiedział po chwili.
- Ta, jak chcesz - odpowiedziałem, wracając do przerwanej czynności - pisania smsa. 
- Nie w humorze? - zapytał, przechylając głowę.
- Aż tak widać?
- Nie, po prostu jestem dobrym obserwatorem.
- Tak? To w jakim nastroju jest tamten facet? - zapytałem wyzywająco, wskazując skinieniem niskiego mężczyznę koło czterdziestki z pulchną, zarumienioną twarzą i siwiejącymi, rzadkimi włosami.
- Jest napalony. To akurat było proste - odpowiedział szybko, uśmiechając się zadziornie. 
- A tamta laska?
- Czeka na przyjaciółkę, musi jej się zwierzyć z doznań pierwszego razu - po chwili do jej stolika podeszła młoda, niska brunetka. Usiadła obok, przytuliła ją i zaczęły ożywioną konwersację.
- A ja? Co wiesz o mnie? - spytałem, patrząc na niego z podziwem.
- Przyszedłeś tu, bo jesteś nieszczęśliwie zakochany i musisz utopić smutki w alkoholu.
- Dobry jesteś! 
- Lata praktyki - przyznał z nieukrywaną pewnością siebie. 
Po krótkim czasie żując gumę, podeszła do nas kelnerka z małym notesikiem w jednej ręce i kolorowym długopisem w drugiej. Wyglądała jakby szła na skazanie.
- Co podać? - spytała znudzonym głosem.
- Dwa piwa proszę - odpowiedział za mnie chłopak - i naleśniki! 
Dziewczyna odeszła, a ja spojrzałem na blondyna, nie ukrywając zdziwienia. 
- Naleśniki? Nieważne, jak ty w ogóle masz na imię? 
- Lubię naleśniki - odparł, przybierając obrażoną postawę - jestem Jake.
- Gerard - przedstawiłem się, podając nowemu znajomemu dłoń.
FRANK'S POV
Od rana próbowałem się dodzwonić do Gerarda, ale debil pewnie wyciszył telefon. 
Pierwszy sygnał.
Drugi sygnał
Trzeci sygnał.
Kiedy zrezygnowany miałem się rozłączyć, usłyszałem:
- Halo?
- Gee? Dlaczego nie odbierasz? Chciałem przepro...
- Nie mam teraz czasu, oddzwonię - przerwał mi chłopak, po czym usłyszałem charakterystyczny dźwięk przerywanego połączenia. 

2 komentarze:

  1. Tojest ten sam Jake? ._. Kurwa, jeżeli tak, to niezły burdel się zrobi.

    OdpowiedzUsuń
  2. HEHEHEUEHUE, A WIECIE CO, A KTO DORADZIŁ, A KTO POWIEDZIAŁ, ŻE SIĘ MAJĄ SPOTKAĆ, NO KTO, NO HAŁSIK, NO HAŁSIK, BRAWA JA XDDDDDDDDDDDD
    co takie krótkie kuro XD
    /House of Wolves~~~~~~~~ XDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń